26 kwietnia 2020

Wiosenne pesto ogrodowe.

I znowu taka przerwa na blogu.....
Nie żebym nie gotowała, bo teraz gotują wszyscy z wiadomych względów;
gotują w TV i w radio, gotują w necie i realu, gotują celebryci, muzycy, literaci....i zwykli ludzie.
Ja niestety znowu mam trudny okres za sobą obarczony mnóstwem obowiązków, kiedy to tylko 
zdążyłam zrobić fotki tego co działo się w kuchni ale i często nie udało się :(

W czasach kiedy nie robię zakupów sama jedynie sporządzam listę i starszy lub młodszy PG
podrzuca sprawunki moje gotowanie jest o wiele większym wyzwaniem.
Po pierwsze nie zawsze udaje się kupić wszystko z listy.
Po drugie produkt z nazwy nie zawsze jest dobrym produktem, a nie mam sumienia 
kaprysić i wypisywać jakiej marki i w jakim sklepie należy go kupić.
Tak więc sprawunki są często dziełem przypadku.
Całe szczęście że mam dobrze zaopatrzoną spiżarkę i w ogrodzie nieco wiosennych skarbów.

Ale o skarbach ogrodowych  nieco później.
Lubię takie pesto, gdyż zawsze smakuje nieco inaczej z uwagi na różnorodność użytej zieleniny.
Nie ma nudy.....











Wiosenne pesto ogrodowe




  • dwie garści zieleniny ogrodowej (roszponka, rukola, czosnek niedźwiedzi, mniszek lekarski)
  • ok. 60 ml oliwy z oliwek lub oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
  • 2 ząbki czosnku
  • kawałek startego parmezanu
  • kilka łyżek zmielonych migdałów lub orzechów włoskich
  • sól i pieprz biały oraz sok z cytryny do smaku



Oczyszczone liście oraz obrane ząbki czosnku pokroiłam drobno, wsypałam do pojemnika blendera po czym zalałam oliwą.



Zmiksowałam wszystko dolewając oliwy w razie potrzeby tak, by powstała masa nie całkiem gładka ( z małymi cząsteczkami  jak po roztarciu w moździerzu).Dodałam starty parmezan oraz orzechy, doprawiłam solą pieprzem i sokiem z cytryny.



Przełożyłam pesto do słoiczka.
W lodówce można przechowywać je przez kilka dni.
Pesto używam do makaronu, do posmarowania chleba zamiast masła,
do aromatyzowania kaszy lub ryżu.



Z mojego doświadczenia: najlepiej dobrać liście tak, by jeden smak był wyrazisty (np. rukoli czy bazylii w większej ilości) i dopełnić neutralnym smakiem roszponki czy mniszka.Jeśli do pesto dodamy  dużo czosnku niedźwiedziego zwykły możemy pominąć lub dać go znacznie mniej.

o walorach zdrowotnych chyba nie muszę pisać.

Wybaczcie, ale   o skarbach ogrodowych  w następnym poście.


3 komentarze:

  1. uwielbiam takie ziołowe pasty / oliwy / pesto ♥ są wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  2. A u mnie też zielono, tylko bardziej "dziko" :-) No i bez parmezanu - H&C musiała się zadowolić Bursztynem (też dobrym), bo przy tej ilości, jaką sypią sobie do talerzy tobym zbankrutowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też często używam bursztynu lub szafiru, są bardzo dobre.
      Na parmezan czasem się skuszę w promocyjnej cenie.
      Cudnie jak można tak tej zieleniny po prostu nazrywać....wiosna! :-))

      Usuń