Były życzenia wspaniałe, telefoniczne, mailowe i facebook'owe.
Były kwiaty i prezenty chyba na osłodę faktu, że znowu o rok człowiek starszy.
Po pięćdziesiątce czas leci jak zwariowany, a co będzie po sześćdziesiątce????
Strach pomyśleć!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjv94OA0eHTSLs84l1pLRrboHQ7By2eBj9a3V9jCbRy_kwhAnghBNUoohbixy7jbRQ7WXsGyq1DxKuDHAB7rpw8F4NSuqdBOqCRLOV0Zc1ahG322FeqLWFQzqBy57WMKHld-vWZfj02gf1h/s1600/roze1.jpg)
Kwiaty od P & P - prześliczne :) prawda?
Impreza urodzinowa dopiero w sobotę.
Ale toaścik był - wzniesiony moją ulubioną nalewką agrestową.
Po roku leżakowania jest pyszna!
Wpiszę przepis na bloga dopóki pamiętam, będzie jak znalazł na przyszły rok.
Pamiętajcie by użyć dojrzałego agrestu.
Nalewka agrestowa
- 1 kg dojrzałego agrestu
- 400 g brązowego cukru
- 1/2 laski wanilii
- 3 łyżki miodu lipowego
- 700 ml wódki dobrej jakości
Umyłam i obrałam agrest. Wsypałam owoce do dużego słoja lub gąsiorka z szerokim otworem. Zasypałam owoce cukrem. Odstawiłam agrest do chwili, aż puścił sok (1- 2 dni).
Dodałam miód, przekrojoną wzdłuż laskę wanilii i wódkę. Ustawiłam słój na słonecznym parapecie na kilka tygodni i wstrząsałam nim co kilka dni.
Zlałam nalewkę z nad owoców do butelek i wstawiłam do piwniczki.
Po kilku miesiącach nalewka jest pyszna, a po roku jeszcze lepsza.
Dłużej niestety nigdy nie stała, nie miała szans na dłuższe leżakowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz